Od miesięcy nie napisałem
ani jednego wiersza.
Żyłem pokornie, czytając gazety,
myśląc o zagadce władzy
i o przyczynach posłuszeństwa.
Oglądałem zachody słońca
(szkarłatne, pełne niepokoju),
słuchałem jak cichną głosy ptaków
i jak milczy noc.
Widziałem słoneczniki zwieszające
głowy o zmierzchu, jakby nieuważy kat
przechadzał się pośród ogrodów.
Na parapecie zbierał się
słodki pył września a jaszczurki
kryły się w załomach murów.
Chodziłem na długie spacery,
spragniony tylko jednego:
błyskawicy,
przemiany,
ciebie.
|